Daj mi rowerek! Nie chcę rowerka! Czemu zabierasz mi rowerek!

Kiedy masz już dość wszystkiego, mówią ci “zmień coś, wyjdź z nim na dwór”. Ok, idę na dwór. Szczęście w oczach dziecia sprawia, że jakimś cudownym cudem zapominasz o chęci wyrzucenia go przez okno, która jeszcze przed chwilą ci towarzyszyła.

Tak, bierzemy rowerek, żeby troszkę sobie pojeździł, poćwiczył, bardzo to wszyscy lubimy. Dojeżdżamy do parku, teraz matka rowerek ponosi, może być. Biegamy, mamo zobacz jaki patyczek! Śliczny patyczek synku, weź ze sobą. Po chwili znów biegamy i mamo, zobaczy jaki śliczny listek. No piękny, też weź ze sobą.

Plac zabaw, ultra radość, bieganie we wszystkie strony, nie potrafi na jednej zabawce usiąść na dłużej niż 5 sekund. Dosłownie, to nie jest przesada, chociaż wiem, że tak to brzmi. Ale biegamy, bo jest naprawdę przyjemnie o 8 rano na spacerze z dzieckiem na rowerku ale bez rowerka.

Ale czas wracać i się zaczyna. Najdłuższy moment całego spaceru, powrót, zajmuje jakieś 3/4 czasu całości.

Czyli bunt. Co to znaczy, wie WYŁĄCZNIE rodzic dziecka, które miało kiedyś lub ma 2 lata. Można to oglądać u znajomych, można u szwagierki, można o tym słyszeć, ale co to tak naprawdę znaczy, wiemy tylko my. Przybiera różne formy – płaczu, pisku, jęczenia, siedzenia, leżenia, biegania, focha, bezczelności, wrzasku, bicia, gryzienia, szczypania, popychania. Do wyboru do koloru z całego wachlarza socjopatycznych zachowań dziecięcych. Socjopatycznych nie na poważnie, oczywiście.

Jak żyć, panie premierze? Ignorować? Co ludzie pomyślą? Może przytulenie – wylądujemy w stawie. Iść w drugą stronę, to pobiegnie do kogoś i będzie dopiero ambaras. Dać klapsa? Serio?

Jeśli czegoś mnie macierzyństwo nauczyło, to aby nie oceniać innych rodziców. Nigdy, przenigdy, dopóki nie słyszymy buntów ich dziecka, nie mam prawa oceniać ich metod wychowawczych.

Mały dwubiegunowiec w końcu się uspokaja, kiedy dostaje coś do jedzenia lub picia.Na szczęście nienauczony był picia herbatek granulowanych, ale znów – nie oceniam. Działa też wyłapanie buntu zanim się pojawi, na dosłownie sekundy przed. Ta metoda ma jednak pewną wadę – trzeba być na baczności non stop – nie spojrzysz na telefon, nie zagadasz z koleżanką, trzeba obserwować.

Obserwując inne dzieci na placu zabaw, mam wrażenie, że moje dziecko jest szczególne. Może czeka je szczególna przyszłość? Wtedy będą ze mną robić wywiady, a ja powiemm: zawsze wiedziałam, że był niezwykły, bo nie potrafił usiedzieć w jednym miejscu dłużej niż 5 sekund.

🙂

Leave a comment